piątek, 30 października 2009

miś i czekoladki




co by tu napisać?
o, śliczną muzyczkę polecę:
http://w333.wrzuta.pl/audio/35f5A3I2iou/lorena_mckennitt_-_full_circle

czwartek, 29 października 2009

rozmowa telefoniczna




i znowu o relacjach damsko-męskich, bo w życiu - jak mawia obecny premier, a przyszły prezydent - najważniejsza jest miłość :)
a propos... http://www.digart.pl/praca/4532430/feniks_z_popiolow.html - fajną mam digartową narzeczoną, co nie? :D

wtorek, 27 października 2009

we dwoje weselej




rysunek tzw. moralizatorski na "zlecenie" http://badtear.digart.pl/- której ciekawą galerię szczerze polecam
a ja obecnie i tak wolę rysować " o dupie maryni". kiedyś było inaczej - byłem młody... zależało mi... ;)

niedziela, 25 października 2009

dorosłość...




... rzecz względna.
ostatnio mam sporo rysunków kręcących się w okolicy tematyki damsko-męskiej. dochodzą mnie słuchy, że chyba powinienem się zakochać. otóż oświadczam, że chciałbym, tylko jakoś się nie składa - bo ja liczę na scenariusz jak z "mistrza i małgorzaty" - spotkali się i już bez siebie żyć nie mogli... ech! ciężkie jest życie młodego romantyka. zawsze przeje... :)
...
powoli się wypalam. opuszcza mnie wena, a moja muza, na którą tak liczyłem, nie traktuje mnie chyba poważnie :)

sobota, 24 października 2009

ulu i przyssawka




dzisiaj na celowniku ulu (http://ulu.digart.pl/),  która nie lubi przyssawek w klubach i nie potrafi odróżnić faceta sympatycznego od zboczucha.
ulu zdrowaś już?
...
też nie lubię przyssawek. ile to razy zdarzało się, że podchodziły do mnie laski z tekstem: "wow! to naprawdę ty?! ten słynny sopo, który tak niesamowicie rysuje? twoje rysunki są takie gorące i sexi! idziemy do mnie? mogę zabrać koleżanki, bo też chcą trochę twojego cukru?!"
ale ja tak nie mogę... jestem romantykiem - bez miłości to nie to :)
...

niedziela, 18 października 2009

drogi quasipamiętniczku...




śniło mi się parę dni temu, że wychodziłem z cukierni z pełną reklamówką różnych słodkości. dzień był słoneczny i ciepły a ja sobie szedłem zadowolony z siebie i ze swojego życia - w końcy cała reklamówka cukru to coś! sięgnąłem po moją ulubioną jagodziankę i kiedy miałem już wziąć gryza, obudził mnie ten wredny budzik.
dla rysunku, żeby było bardziej uniwersalnie zamieniłem jagodziankę na piersiolinę od blowjoba, a jedzenie na...

dlaczego śniła mi się cukiernia? proste. trochę wcześniej byłem u znajomej (pozdrawiam!) w cukierni, gdzie kupiłem pączka... nie jagodziankę... hmmm. dlaczego nie kupiłem jagodzianki? i już wiem, dlaczego od tamtego czasu prześladuje mnie ten kawałek piha (pisałem już o tym wcześniej):
www
kolejna zagadka rozwiązana, szerloku, brawo!

całe to "drogi quasipamiętniczku" to także próba kreacji wzorowana na działalności gościa, który się nazywa jon lajoie i jest według mnie prawdziwym geniuszem! jego filmiki krążą po youtube. dla mnie najlepszy jest ten:

najbardziej do mnie przemawia :D

a ja jestem zadowolony ze swojego życia - przeciwnie do wykreowanego marudy. wiadomka - mogłoby być lepiej, ale zawsze mogło być zdecydowanie gorzej. jako optymista staram się dostrzegać raczej plusy :D

czas odpocząć.
aloha!

drogi quasipamiętniczku...




a dupa tam! podobnie jest z poczuciem humoru. wszystkie laski wymieniają je jako główną poszukiwaną u partnera cechę - teoretycznie więc powinienem przebierać w dziołchach jak w ulęgałkach, mimo że jestem biedny, brzydki, a osobowość mam na miarę jasia fasoli.

no chyba, że podejdziemy do tego w ten sposób:

on: kochanie, chyba nie kupię ci tego pierścionka z diamentem... ochochocho żartowałem, kochanie! kupię ci ich pięć.
ona: ojejoj, skarbie, jaki ty jesteś, kuźwa, zabawny! już wyskakuję z majtasów!

...

podba mi się ta konwencja quasipamiętnika pisanego pół żartem - pół serio. które pół jest które, to będę wiedział tylko ja. no może jeszcze niekwestionowany mistrz ołówka www który mnie jako-tako zna, a którego galerię - mimo że to zbędne - polecam.
mogę narysować śmieszny rysunek i podpisać go głupkowataym tekstem i jest podwójnie wesoło.

sobota, 17 października 2009

drogi quasipamiętniczku...




wczoraj sąsiad z dołu poskarżył się, że mu cieknie po rurze, więc dzisiaj zapoznawałem się z obsługą młotka i przecinaka... przepraszam za niedoskonałości w rysunku - naprawdę ciężko się rysuje z połamanymi czterema palcami (w tym jednym kciukiem)
:)

tak na serio, to wszystko poszło szybko i bez komplikacji i naprawdę nie wiem, dlaczego od kilku dni prześladuje mnie ten kawałek:
www

to białe, z dwóch stron zaczerwienione, to mój pies, który pomagał mi w robocie podkradając kawałki gruzu i rozgryzając je na dywanie w pokoju

na obiad miałem naleśniki ze szpinakiem w sosie czosnkowym, więc dzisiaj nie idę na dyskotekę, bo i tak niczego bym nie wyrwał, trochę mi szkoda tych dziewczyn, które liczyły, że będę. może poczytam książkę... ale już chyba za późno żeby jakąś kupić, w sumie to i tak nie wiem, gdzie się je kupuje

czwartek, 15 października 2009

drogi quasipamiętniczku...




... czyli psychoterapia przez rysunek.

też nigdy nie miałem śmiałości do pań. w życiu tak naprawdę to zakochany ze wzajemnością byłem tylko raz, a ostatnio dochodzę do wniosku, że to była raczej wdzięczność za to że mnie laska poderwała - że zrobiła ten pierwszy krok... drugi i trzeci też. potem byłem wdzięczny jej jeszcze dwa razy. za pierwszym razem, kiedy sprawiła, że przestałem być chłopcem. za drugim razem - kilka miesięcy później - kiedy ze mną zerwała, bo ewidentnie nie byliśmy kompatybilni, a ja nie miałem jaj, żeby to zakończyć :)

z innej beczki.

dzisiaj pewna urocza dziewięciolatka wyjaśniła mi pewną zasadę perspektywy: jeśli na coś patrzymy i to jest małe, to nie znaczy to wcale, że jest to dalej, tylko że spoglądamy do wymiaru "pomniejszaczy", gdzie - jak łatwo się domyślić - wszystko jest po prostu mniejsze. człowiek uczy się całe życie :)


środa, 14 października 2009

tak też można



dzisiaj kumpel obgadywał naszą wspólną znajomą jednak szybko się "wyłączyłem" - często tak robię, jak ktoś gada wyjątkowe farmazony i teraz nawet nie wiem o kogo chodziło (w sumie to i dobrze). jednakże coś w podświadomości zostało, bo gdy zasiadłem przed pustą kartką, niemalże automatycznie zapisało mi się to piękne w swojej prostocie i lakoniczne "ja po prostu dałam dupy" - reszta rysunku nadbudowała się na tym zdaniu.

mam nadzieję, że nikt tego wcześniej nie narysował, bo temat jest dosyć prosty - jeśli ktoś się już z tym spotkał, to poprosiłbym o linka.

wtorek, 13 października 2009

chłopaki




to nie był dobry dzień. z całych dwudziestu czterech godzin warte jest zapamiętania co najwyżej 20 minut.
to był dzień, w którym magia po zderzeniu z rzeczywistością okazuje się zwykłą kuglarską sztuczką - a magik frajerem i leszczem 

do posłuchania: www


może jutro mi się uda :)

wtorek, 6 października 2009

lesio



koledzy w pracy powiedzieli, że nie zaproszą mnie na spotkanie towarzyskie, bo nie piję - a bez alkoholu to żadna integracja  
:)
powoli wracam do rysowania po "chorobowym"